„Zanim nauczyłem się żyć z bólem minęło kilka tygodni (…) koncentruję się tylko na czynnościach, które mogą doraźnie poprawić mój stan zdrowia i ograniczyć ból” – powiedział Tomasz Gollob w pierwszym wywiadzie od czasu wypadku. Po śmierci Anny Przybylskiej jej lekarz powiedział, że widział ją niemal wyjącą z bólu. Czy to polska medycyna XXI w. nie radzi sobie z bólem, czy raczej lekarze są na niego znieczuleni, bo dotyczy nie ich, a pacjentów? Dlaczego zużycie najsilniejszych leków uśmierzających jest u nas mniejsze niż w innych krajach Europy. Ministerstwo zdrowia właśnie obiecało, że to się zmieni.
65 procent chorych na choroby reumatyczne doświadcza bólu nieustannie. 80 procent chorych na raka potwornie cierpi, bo ich dolegliwości nie są właściwie łagodzone. Co piąty Polak kładzie się spać i budzi z bólem.
Jerzy Sthur, kiedy został ambasadorem akcji „Rak wolny od bólu” zaczął głośno mówić o tym, jak ważne były dla niego środki uśmierzające cierpienie. – Wiem z własnego doświadczenia, jak rak może boleć. W tej chorobie tak ważne jest mobilizowanie organizmu do walki, ale ta mobilizacja jest możliwa, gdy nie boli – podkreślał.
W Polsce z bólem zmagają się nie tylko chorzy na raka. Cierpi wiele pacjentów po zabiegach operacyjnych, a także chorzy przewlekle. Ból izoluje ich od świata, odbiera godność i sprawia, że nie chcą już żyć.
Trzy lata nie wychodziła z domu
– W naszym stowarzyszeniu jest dziewczyna, która z powodu bólu nie mogła chodzić. A ponieważ mieszka na trzecim piętrze w budynku bez windy, przez trzy lata czekając na operację nie wychodziła z domu – opowiada Monika Zientek szefowa stowarzyszenia osób z chorobami reumatycznymi „3majmy się razem”. Z powodu niewłaściwego leczenia 65 procent chorych na choroby reumatyczne doświadcza bólu nieustannie lub przez kilka godzin dziennie. Jest on tak silny, że uniemożliwia poruszanie się czy sen. A przepisane przez reumatologa środki przeciwbólowe nie są w stanie go zniwelować. To obniża samoocenę, uniemożliwia kontakty międzyludzkie i w efekcie powoduje depresję.
Stracił chęć życia
Anię zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa zaatakowało podczas studiów.
– Wcześniej byłam duszą towarzystwa. Zawsze ostania wychodziłam ze spotkań. To się zmieniło – opowiada. – Jestem osobą wierzącą. Jednak choroba i ból wywołały kryzys wiary. Zastanawiałam się nad tym, czym sobie na to zasłużyłam, co źle zrobiłam. Dopadło mnie fatalistyczne myślenie. Nawet, gdy ból ustawał, byłam załamana, bo myślałam: przecież zaraz wróci – wspomina.
Jakub zachorował na tę samą chorobę już w liceum. Kiedy zaczął studia, dolegliwości bólowe nasiliły się. – Pamiętam, jak na uczelni starałem się przejść korytarzem do łazienki nie wyjąc z bólu. Leżałem w toalecie na podłodze nie mogąc się ruszyć. Moja dziewczyna używając nadludzkiej siły próbowała mnie stamtąd wytargać, a ja zwyczajnie nie chciałem już żyć – opowiada.
Garść tabletek to nie rozwiązanie
Około 20 proc. społeczeństwa cierpi z powodu bólu przewlekłego, czyli trwającego powyżej trzech miesięcy. 5 procent na skutek bólu ostrego – po operacji czy urazie. Tymczasem, przedłużający się ostry ból zagraża zdrowiu. Zdaniem naukowców, istnieje bezpośrednia zależność pomiędzy utrzymującym się nieleczonym, ostrym bólem po zabiegu a powikłaniami, takimi jak np. zapalenie płuc czy incydenty zakrzepowo–zatorowe.
Po operacji przepukliny pępkowej Marka rozpierało szczęście. Chciał jak najszybciej iść do domu. W dniu wypisu na pytanie pielęgniarki, jak się czuje, odpowiedział, że dobrze, tylko trochę boli go rana pooperacyjna. Jednak wychodząc ze szpitala mało nie zemdlał z bólu, bo nie dostał uśmierzających go leków. Doczołgał się do szpitalnej apteki i kupił je sobie sam. Połykał garściami, żeby poczuć ulgę. Tak nie powinno wyglądać leczenie bólu.
Przeciwbólowe działania ministerstwa
Kilka lat temu zdesperowani polscy pacjenci utworzyli Koalicję na Rzecz Walki z Bólem. Efektem jej działań były przyjęte na początku tego roku zmiany w ustawie o prawach pacjenta, które miały umożliwić skuteczne leczenie bólu nie tylko – jak było to do tej pory – u pacjentów chorych terminalnie. Każdy zyskał prawo do ulgi w cierpieniu. Jednak, aby zapis nie pozostał martwy, potrzebne były rozporządzenia wykonawcze. Ponad pół roku chorzy czekali na ich projekt. 29 listopada br. resort zdrowia pochwalił się, że jest już gotowy. Wiceminister Marek Tombarkiewicz zapowiedział, że rozporządzenie ma być podpisane pod koniec lutego 2018 r. Potem wszystkie szpitale i przychodnie będą miały 6 miesięcy na dostosowanie się do nowych przepisów.
Dlaczego w Polsce bardziej boli?
Jedna piąta dorosłych Polaków wstaje rano i kładzie się spać z bólem, a ponad 80 proc. chorych na raka cierpi, ponieważ ich dolegliwości nie zawsze są właściwie łagodzone. Dlaczego tak się dzieje? – Ból w Polsce leczy się najczęściej dostępnymi bez recepty środkami przeciwbólowymi. I choć te leki – w przeciwieństwie do opioidów – uważane są za bezpieczne, z powodu ich zażywania umiera więcej ludzi niż ginie w wypadach samochodowych. Poza tym są nieprzydatne w pewnych rodzajach bólu – mówi dr Jarosław Woroń z Polskiego Towarzystwa Badania Bólu. Leki takie nadają się do leczenia bólu o natężeniu w skali od 0 do 10 na poziomie 4. W razie silniejszego są nieskuteczne. Poza tym nadużywane powodują wiele dotkliwych działań niepożądanych. Monika Zientek prezes stowarzyszenia „3majmy się razem”, która od ponad 20 lat choruje na reumatoidalne zapalenie stawów mówi, że reumatolodzy poza takimi lekami nie mają cierpiącym z powodu bólu nic do zaproponowania. – Pacjenci wymieniają się tabletkami między sobą, sprawdzają, co im pomaga, a potem proszą lekarza, żeby im ten lek przepisał – opowiada.
Niewiedza krzywdzi
Chorzy często opowiadają, że od swojego doktora usłyszeli, że musi boleć. W Polsce wciąż jeszcze wielu lekarzy nie zdaje sobie sprawy, że niwelowanie bólu wzmacnia efekty leczenia. Dzieje się tak nie tylko w przypadku nowotworów, ale i innych chorób, m.in. astmy, RZS, alergii czy cukrzycy. Poza tym, kiedy pacjentowi poprawiają się wyniki badań, ale nadal czuje ból, przestaje ufać swojemu lekarzowi i szuka pomocy w paramedycynie. Dużą przeszkodą na drodze do skutecznego leczenia bólu jest też paniczny strach przed lekami na bazie opium i marihuany, czyli opioidofobia i kanabinoidofobia. Eksperci WHO już od dawna podkreślają, by w odniesieniu do tych leków unikać błędnej „narkotycznej” terminologii wprowadzającej w błąd pacjentów i lekarzy. – Jeśli student medycyny lub farmacji użyje na egzaminie sformułowania narkotyczne leki przeciwbólowe, odsyłam na poprawkę – mówi dr Jarosław Woroń. – Jako lekarzowi wstyd mi za kolegów, którzy nie przepisują opioidów z kompletnie nieracjonalnych powodów. Nie może tego tłumaczyć strachem przed zarejestrowanym, bardzo bezpiecznym lekiem. Jedynym, smutnym wytłumaczeniem jest niewiedza – mówi wiceminister Tombarkiewicz.
Co się zmieni?
Zgodnie z nowymi przepisami, ma zostać wprowadzona tzw. Karta Oceny Nasilenia Bólu. Lekarz będzie musiał obowiązkowo poprzez wywiad z pacjentem określić stopień natężenia bólu w numerycznej skali i odnotować to w dokumentacji. Będzie też zobligowany do leczenia bólu lekami odpowiednimi do jego natężenia i rodzaju. Efekty terapii będą musiały być monitorowane, co też trzeba będzie odnotować. – Lekarz będzie miał jasny i czytelny, bardzo prosty przewodnik po tym, w jakim sposób zlokalizować, zdiagnozować ból, ocenić jego natężenie i odpowiednio zaopatrzyć w leki pacjenta – mówi Szymon Chrostowski prezes Koalicji na Rzecz Walki z Bólem „Wygrajmy z Bólem”. Będzie to dotyczyć nie tylko lekarzy w szpitalach, ale i rodzinnych oraz specjalistów w przychodniach, a także ratowników medycznych.
Halina Pilonis Onet.
Artykuł zaczerpnięty ze strony http://www.medonet.pl/
2 Comments
Standard. Najlepiej przeczytać i wyrobić sobie opinie
Zachęcam do zanurzenia się w ten tekst – to prawdziwa intelektualna uczta.