614 tys. złotych kosztowały podatników wycieczki członków gabinetów politycznych. Egzotyczne były także cele wyjazdów – Australia, Indie, Arabia Saudyjska i Kuba. Problemu by nie było, gdyby gabinety zostały
Ponad 1,3 mln kosztowały w 2017 roku podatników premie dla gabinetów politycznych. To osobiści doradcy ministrów, ludzie od noszenia teczek i pilnowania kalendarza spotkań. Ich zlikwidowania domaga się Kukiz’15 oraz PiS.
Mateusz Morawiecki w końcu zapowiedział ich znaczne ograniczenie. Redukcja gabinetów politycznych obejmie wszystkie ministerstwa. Tymczasem poznaliśmy dane dotyczące podróży zagranicznych. Okazuje się, że asystenci wydali w 2017 roku aż 614 tys. złotych – donosi „Super Express”.
Najdroższy wyjazd to delegacja byłego już szefa gabinetu MSZ. Jan Parys na 11-dniową podróż na Kubę, USA i Francję wydał 67 tys. zł. Przemysław Zawistowski z resortu sportu wydał 7,3 tys. zł za wylot do Montrealu. A była doradczyni Mateusza Morawieckiego odwiedziła Kenię i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Wcześniej 611 tys. i 625 zł państwo wydało na podróże senator Anny Marii Anders. – Nie ustalam cen biletów lotniczych, a to one pochłaniają najwięcej z kosztów delegacji – tłumaczyła się w rozmowie z WP. Przyznała, że tego wymaga funkcja, którą pełni. – Miałam odmówić zaproszenia na uroczystość powołania nowego szefa sztabu US Army na Kapitolu czy spotkania z amerykańskimi senatorami? – pytała Anders.
PiS od dawna domaga się ograniczenia gabinetów. – Pokażemy bardziej szczupłą, oszczędną, mniej zbiurokratyzowaną strukturę rządową i w związku z tym również dokonamy pewnych przeglądów nie tylko personalnych, ale również finansowych – zapowiedział niedawno premier Morawiecki.
Artykuł zaczerpnięty ze strony https://wiadomosci.wp.pl/
2 Comments
Zachęcam do przeczytania – to artykuł, który rzeczywiście skłania do zastanowienia.
To jest coś, co każdy powinien przeczytać – otwiera oczy na nowe perspektywy.