Z ostatniej chwili

Selekcjoner reprezentacji Polski: awans nie jest priorytetem

©Sylvia DąBrowa

– Pamiętajmy o tym, co powtarzałem przed sezonem. Naszym celem nie jest awans do Final Six, ale danie szansy gry wszystkim zawodnikom. Awans będzie bonusem. Ja nie czuję presji, bo wiem, że za nami kilka świetnych tygodni pracy i gry, w trakcie których wiele się nauczyliśmy – takie słowa wypowiedział w rozmowie z „Przeglądem sportowym” selekcjoner polskiej reprezentacji siatkówki – Vital Heynen.

  • Vital Heynen, selekcjoner reprezentacji Polski w siatkówce, opowiedział „PS” o ostatnich występach naszych zawodników i o szansach awansu do Final Six
  • „Nie chcę powiedzieć, że porażki z USA i Serbią były zaplanowane, ale na pewno do przewidzenia biorąc pod uwagę skład i potencjał rywali. Uczymy się na błędach” – przyznaje Heynen
  • „Awans do Final Six pewnie sprawi dużo satysfakcji federacji, mnie może też w jakiś sposób pomoże, ale nie zmieni niczego w procesie, który realizujemy. Udział w turnieju finałowym byłby ogromnym doświadczeniem dla młodych zawodników” – dodaje selekcjoner naszej reprezentacji.

Podczas poprzednich turniejów krzyczał pan na zawodników, gdy popełniali błędy. W Hoffman Estates był pan wyjątkowo spokojny, a przecież zespół przegrał wszystkie mecze. Dlaczego?

– Może to zabrzmi dziwnie, ale z Serbią zagraliśmy dobrze.

Naprawdę tak pan uważa?

– Tak. Zagraliśmy przyzwoite spotkanie. Przecież Serbowie byli w pełnym składzie, a ja wystawiłem mało doświadczonych zawodników. Bardzo dobrze prezentowaliśmy się w zagrywce, dobrze w ataku, może tylko system blok-obrona nie funkcjonował najlepiej, ale ogólnie podobał mi się sposób reakcji zespołu na boisku. Zagraliśmy dobry mecz, ale w końcówkach każdego z setów robiliśmy o jeden błąd więcej niż Serbowie. Czasem możesz przegrać mecz 0:3, a mimo to grać w nim dobrze.

Jest pan optymistą mimo trzech porażek 0:3?

– Nie twierdzę, że jestem zadowolony z wyników. Przeciwko Iranowi nie graliśmy dobrze, ale w meczu z USA wyglądało to lepiej. Amerykanie grali w tym turnieju w najsilniejszym składzie, my wręcz przeciwnie. Nikomu nie muszę tłumaczyć, jak ważne jest w sporcie doświadczenie, a w Hoffman Estates ta różnica była bardzo wyraźna. W USA mieliśmy przykład libero Michała Żurka. 30-letni zawodnik, który rozegrał na boiskach ligowych wiele spotkań, ale tych w kadrze zaledwie kilka. Na treningu wykonuje świetną robotę, ale różnicę doświadczenia pomiędzy nim a Pawłem Zatorskim widać podczas meczów. Turniej w Stanach Zjednoczonych jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że idziemy dobrym torem. Jak najwięcej szans na naukę dla każdego z chłopaków, to bezcenna lekcja. Gra w klubach to nie wszystko.

Turniej w Hoffman Estates zbliżył pana do wyboru optymalnego składu na mistrzostwa świata?

– O możliwościach każdego z zawodników wiedzieliśmy wcześniej, ale teraz widać co możemy jako grupa. Jeśli za rok pozostanę trenerem reprezentacji Polski, to nadal będę się upierał przy tym, że młodzi zawodnicy muszą dostawać szansę, żeby się rozwijać. Na przykład taki Bartek Kwolek. Miał dobre momenty, ale i takie, w których wpadał w tarapaty.

Na silnie obsadzony turniej w USA wybrał pan chyba najsłabszy skład w tym sezonie. Dlaczego?

– To wcale nie była najsłabsza czternastka, ale na pewno za mało doświadczona. Nie chcę powiedzieć, że porażki z USA i Serbią były zaplanowane, ale na pewno do przewidzenia biorąc pod uwagę skład i potencjał rywali. Uczymy się na błędach.

W USA po raz pierwszy w tym sezonie na boisko wyszedł Mateusz Mika. Jak pan oceni jego występ?

– Mateusz ma się dobrze. Od początku miałem plan, żeby spędził na boisku półtora seta i zobaczył czy wróci ból w kolanie. Na szczęście nic takiego się nie stało. Tak naprawdę, dopiero w tygodniu przed turniejem trenował z drużyną w pełnym wymiarze czasowym, choć jeszcze nie mógł dać z siebie stu procent.

W Australii staniecie pod ścianą – trzeba wygrać przynajmniej dwa mecze, żeby awansować do Final Six. To będzie nowa sytuacja?

– Zawsze chcemy wygrywać i to się nie zmienia. Po prostu musimy robić swoje. Może w meczu z Iranem przedwcześnie chcieliśmy przypieczętować awans?

I to was zgubiło?

– Pamiętajmy o tym, co powtarzałem przed sezonem – naszym celem nie jest awans do Final Six, ale danie szansy gry wszystkim zawodnikom. Awans będzie bonusem. Ja nie czuję presji, bo wiem, że za nami kilka świetnych tygodni pracy i gry, w trakcie których wiele się nauczyliśmy.

Po trzech turniejach byliście liderami Ligi Narodów. Nie szkoda byłoby nie pojechać do Lille?

– Byłoby szkoda, ale nie stałby się dramat. Graliśmy dwa turnieje w Polsce, później zaczęły się podróże. Od początku mówiłem, że od razu wszystkiego nie zmienię. To, co chcę zrobić w pierwszej kolejności, to dać wszystkim zawodnikom szansę gry. Oni już udowodnili samym sobie ile potrafią. Poza tym mamy dobrą atmosferę w drużynie i wiem, że wszyscy z radością przyjadą na zgrupowanie przed mistrzostwami świata. Awans do Final Six pewnie sprawi dużo satysfakcji federacji, mnie może też w jakiś sposób pomoże, ale nie zmieni niczego w procesie, który realizujemy. Udział w turnieju finałowym byłby ogromnym doświadczeniem dla młodych zawodników.

Czyli to młodzi zawodnicy wystąpią w Final Six, jeśli zostanie wywalczony awans?

– Jeśli awansujemy, to w poniedziałek po turnieju w Melbourne wspólnie ustalimy, kto w nim wystąpi.

Publikacja zaczerpnięta z: sport.onet.pl/

2 Comments

Z ostatniej chwili

Dowiedz się więcej